sobota, 23 listopad 2024
Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP o mijającym roku polskiego sadownictwa-dla Sadu Nowoczesnego

Embargo, wycofywanie, energia, nawozy, siła robocza… Mijający rok to dla całego polskiego sadownictwa zbieg niekorzystnych okoliczności, szczególnie dla producentów jabłek.

Już w 2014 r. mieliśmy pierwszą odsłonę problemów handlowych. Aneksja Krymu i części wschodniej Ukrainy spowodowała zawirowania w naszym dotychczas najważniejszym kierunku eksportowym. Całkowitego krachu uniknęliśmy, uruchamiając "przerzut" owoców przez Białoruś i otwierając wiele nowych rynków zbytu. Szczególnie Egipt, na którym dzięki intensywnym działaniom administracyjno-promocyjnym staliśmy się w zaledwie kilka lat najważniejszym dostawcą jabłek. Tymczasem sytuacja na Wschodzie była bardzo dynamiczna.

Embargo na handel ze Wschodem

24 lutego Rosja zdecydowała się zaatakować Ukrainę, pośrednio wciągając przy okazji w wojnę Białoruś. Niemal cały dotychczasowy szlak komunikacyjny dla naszych owoców został przerwany.

Sankcje, kontrsankcje, niemożność wjazdu ciężarówek, urzędowy zakaz handlu spowodowały, że z dnia na dzień w środku sezonu sprzedaży zostaliśmy odcięci od najważniejszego rynku wysyłki jabłek. Wszystko w zasadzie stanęło. Warto pamiętać, że pomimo zakazu z 2014 r. nadal na Wschód wysyłaliśmy kilkaset tysięcy ton jabłek każdego roku. To więcej niż sami zjadaliśmy w kraju. Nikomu myślącemu nie trzeba tłumaczyć, co to oznacza dla rynku. Na domiar złego wskutek konieczności trzymania rezerw walutowych na zakup strategicznych i drożejących zbóż, Egipt ograniczył, a w pewnych momentach wręcz wstrzymał zakupy jabłek.

To wszystko zbiegło się z dużymi zapasami jabłek w chłodniach ze zbiorów roku poprzedniego. Niejako przewidując to wszystko, już od jesieni domagaliśmy się wprowadzenia nadzwyczajnych mechanizmów pomocowych mających uratować gwałtownie spadające ceny.

Wycofywanie owoców z rynku i nieopłacalność trzymania w chłodniach

Po pierwszej odsłonie konfliktu na Wschodzie, kiedy wskutek naszych działań udało się skutecznie wprowadzić tzw. banki żywności, postanowiliśmy już jesienią 2021 r. ubiegać się o nadzwyczajną pomoc. Nasze działania skierowaliśmy do instytucji Unii Europejskiej i Ministerstwa Rolnictwa. Wskutek wielomiesięcznych starań wiosną pojawił się mechanizm polegający na dopłatach do jabłek kierowanych na produkcję soku.

Może nie odniósł on w stu procentach zakładanego efektu i nieco różnił się od naszych propozycji, to jednak zatrzymał całkowite załamanie rynku. Duża ilość przetrzymywanych w chłodniach owoców została sprzedana po cenie wyższej o kilkadziesiąt groszy, zarówno tych na przetwory, jak i deserowych. Takie wsparcie było konieczne choćby z powodu ogromnego wzrostu kosztów przechowywania.

Droga energia elektryczna i zamrożenie cen energii

Wzrost kosztów energii elektrycznej spowodował nieopłacalność przechowywania jabłek do wiosny. W pewnym momencie sadownicy sprzedawali jabłka w cenach nawet niepokrywających koszty przechowywania. W nieco lepszej sytuacji byli jedynie ci, którzy zainwestowali w instalacje fotowoltaiczne. Widząc to, wystąpiliśmy o wprowadzenie rekompensat niwelujących straty, czyli dopłat do energii i nowego modelu wsparcia do zakładania odnawialnych źródeł energii, w tym fotowoltaiki. Zostało to częściowo uwzględnione w postaci zamrożenia cen energii od 1 grudnia i objęcia nimi także gospodarstw sadowniczych oraz zmian w PROW-ie uruchamiających dotacje do instalacji wytwarzających prąd z naturalnych źródeł. Jednak obok prądu wzrosły także inne koszty.

Bardzo drogie nawozy i spadające ceny jabłek

Ograniczenia w dostępie do niektórych surowców, zwłaszcza energetycznych, dały asumpt do podwyższania cen wielu produktów. Tak jak koszty energii wzrosły niewspółmiernie wysoko w odniesieniu do cen węgla czy ropy, tak ceny nawozów wzrosły niewspółmiernie do cen gazu, z którego powstają choćby nawozy azotowe. Perfidnie wykorzystały to mające monopolistyczną pozycję na rynku przedsiębiorstwa, w tym spółki państwowe. Widząc lawinowy przyrost kosztów i spadające ceny na jabłka, wystąpiliśmy o zniesienie pobieranego od nawozów podatku VAT i rekompensaty do płaconych za nie faktur. Obie te formuły zostały wprowadzone, dzięki czemu wiele gospodarstw miało trochę łatwiej finansowo.

Brak siły roboczej

Wojna potrzebuje żołnierzy, więc jedną z pierwszych decyzji władz Ukrainy był zakaz opuszczania kraju przez mężczyzn w wieku poborowym. Choć niektórzy widzieli szansę w uchodźcach, jako tych, którzy uzupełnią braki w zasobach siły roboczej, to pracowników zaczęło brakować już od marca. Kobiety z dziećmi, mieszkańcy dużych miast, prawnicy, nauczyciele i im podobni w większości nie byli – jak się okazało – zainteresowani podjęciem prac w gospodarstwach sadowniczych, a chętni nie byli przygotowani do wykonywania tej specyficznej pracy. Zabrakło ludzi do zbioru nie tylko truskawek, malin i borówki, ale szczególne braki miały miejsce w okresie zbiorów jabłek. Do tej pory zarówno pod drzewami, jak i na nich można zauważyć jabłka. Widząc to, już od wczesnej wiosny wzmocniliśmy nasze dotychczasowe próby otwarcia nowych kierunków pozyskiwania siły roboczej.

Pracownicy z Uzbekistanu, Nepalu, Indii… co z wizami pracowniczymi?

Kilka lat temu, widząc wzrost produkcji owoców, szczególnie borówek i jabłek, podejmowaliśmy starania o umożliwienie podejmowania pracy w naszej branży obywatelom innych niż Ukraina krajów. W naszym najbliższym sąsiedztwie nie ma większego zainteresowania pracami sezonowymi, więc wytypowaliśmy kilka dalej położonych państw i zaczęliśmy starania o udrożnienie procesu wydawania im wiz. Są to m.in.

  • Uzbekistan,
  • Indie,
  • Nepal,
  • Sri Lanka,
  • Indonezja,
  • Filipiny.

Mieszkańców tych państw interesuje praca u nas, a ich władze też widzą w tym szansę dla siebie. Problemem jest dzisiaj mała liczba wydawanych wiz pozwalających na przyjazd i podjęcie legalnego zatrudnienia. Przyczyną są skomplikowane procedury i niewydolność polskich konsulatów. Problemem tym zainteresowaliśmy już Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Pracy i choćby Ministerstwo Rolnictwa, które powinno tu pełnić rolę koordynatora. Uchwały popierające nasze starania podejmują gminy, powiaty, izby rolnicze i inne podmioty, co powinno być widziane w Warszawie wśród urzędników.

Co dalej? Szansa w nowoczesnym sadownictwie i odmianach klubowych jabłek?

Jesteśmy dziś w przełomowym momencie. Wzrostu kosztów produkcji już nie zmniejszymy, rynki eksportowe mamy ograniczone na dłużej, nasza konkurencja inwestuje w sadownictwo, spożycie jabłek spada niemal na całym świecie. Wielu nie widzi dla siebie żadnej nadziei, inni szukają i nawet wskazują winnych, branża jest skłócona jak nigdy wcześniej. Każdy, nawet najlepszy pomysł jest natychmiast krytykowany, straciliśmy poczucie wspólnoty.

W tym wszystkim trzeba jednak szukać szans i wdrażać perspektywiczne projekty. Analizując przy okazji to, co robi konkurencja.

Przeprowadzone przez Związek Sadowników RP badania rynkowe wskazały, że nowoczesne sadownictwo idzie np. w kierunku odmian klubowych, stąd w ramach Związku działa grupa złożona głównie z młodych sadowników pracująca nad wdrożeniem tej idei do praktyki także w Polsce. Analizy pokazały także wzrost zainteresowania produktami bez pozostałości środków ochrony roślin, w tym ekologicznych i nad tym również pracuje zespół w ramach realizowanej kampanii, co zakończy się wydaniem podręcznika oraz szkoleniami dla producentów i działaniami promocyjnymi wśród konsumentów.

Analiza rynków zewnętrznych pokazuje możliwości zwiększenia sprzedaży jabłek do wielu krajów na świecie. Jeździmy do nich, analizujemy zapotrzebowanie, znosimy bariery, dostosowujemy ofertę i staramy się być atrakcyjniejsi od dotychczasowych dostawców.

Mam głęboką nadzieję, że tymi działaniami uratujemy przyszłość wielu gospodarstw. Jednak do tego wszystkiego konieczne jest odbudowanie wspólnoty wśród braci sadowniczej, bo będąc skłóconymi, niczego, co może nas obronić, nie dokonamy. To zadanie na 2023 rok i następne lata. I nie tylko dla tych kilku osób, którzy działają jeszcze w Związku Sadowników RP i innych organizacjach, ale dla całego naszego środowiska. Zwłaszcza chyba tych, którzy swoją rolę widzą tylko w „fejsbukowym” okładaniu się nawzajem. 

 

Mirosław Maliszewski

Prezes Związku Sadowników RP 

Log in or Sign up