Ze strony wschodniego portalu branżowego po raz kolejny rzucane są oskarżenia wobec polskich sadowników. Zdaniem analityków EastFruit polscy sadownicy w dalszym ciągu karmią jabłkami konsumentów w kraju agresora i nieźle na tym zarabiają.
Polscy sadownicy eksportują jabłka do Rosji?
Pomimo zakazu importu jabłek z Polski do Rosji, według szacunków east-fruit.com, w pierwszej połowie 2023 roku swoich konsumentów w Rosji znalazło od 50 do 70 tys. ton świeżych jabłek z Polski.
- Jak Polsce udaje się obejść zakaz? Kazachstan i Białoruś pomagają w tym Polakom. Eksport jabłek do tych krajów, które wraz z Rosją są członkami tzw. Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, nie jest zabroniony. Zdaniem wielu uczestników rynku handlowcy w tych krajach aktywnie wykorzystują tę okazję do reeksportu jabłek na rynek rosyjski. Oczywiście takie operacje nie są legalne w Kazachstanie czy na Białorusi, ponieważ wymieniane są dokumenty dotyczące pochodzenia jabłka, ale organy regulacyjne we wszystkich krajach przymykają oczy na tę działalność. Co więcej, Rosja zdecydowanie zachęca do „szarego reeksportu” - podaje portal.
- Można by to nazwać „importem równoległym”, gdyby polscy dostawcy nie wiedzieli, dla kogo właściwie jest przeznaczone jabłko. Tak jednak nie jest – z naszych danych wynika, że dostawcy doskonale wiedzą i rozumieją, że jabłko trafia do Rosji, jednak w imię zarobku przymykają oczy na to, że karmią agresora - czytamy na portalu east-fruit.com.
O komentarz dotyczący artykułu na wschodnim portalu Sady Ogrody.pl zapytały Mirosława Maliszewskiego, prezesa Związku Sadowników RP. :
- Kolejny atak na polskich sadowników ze strony portalu east-friut.com!!! - komentuje Mirosław Maliszewskiej.
Atak na polskich sadowników
Dodaje, że aktywny szczególnie na Ukrainie portal east-fruit zajmujący się rynkiem owoców Europie Wschodniej przypuścił kolejny atak na polskich sadowników. Po letnich oskarżeniach dotyczących malin, tym razem sprawa dotyczy jabłek. Portal twierdzi, że zarabiamy na eksporcie jabłek do Rosji, że wiosną tego roku wyeksportowaliśmy tam od 50 do 70 tys. ton jabłek. Ma to odbywać się przez Białoruś i Kazachstan. Tym samym sugeruje się, że wspieramy putinowski reżim.
- Chciałbym przypomnieć redaktorom tego portalu, że na rosyjski rynek wysyłaliśmy jabłka przez kilkadziesiąt lat. Tuż przed pierwszym embargiem w 2014 roku było to nawet ponad milion ton rocznie. Sadownictwo na Ukrainie niemal wówczas nie istniało. Byliśmy tam więc strategicznym dostawcą z tendencją wzrostową. Tak naprawdę to właśnie zakaz eksportu przyśpieszył powstawanie nowych sadów na Ukrainie z nadzieją wysyłek do Rosji. Z resztą mam prawo przypuszczać, że mimo wojny odbywa się to nadal - dodaje Maliszewski.
Eksport jabłek na Białoruś i do Kazachstanu
Co zaś dotyczy eksportu na Białoruś i do Kazachstanu, to tak, rzeczywiście sprzedajemy tam sporo, zwłaszcza w okresach zniesienia zakazów przez Łukaszenkę. Nie ma natomiast jakichkolwiek dowodów, że nasze jabłka trafiają docelowo do Rosji, jak pisze portal. Nie przyjmuję więc tych oskarżeń.
- Chciałbym natomiast przypomnieć redaktorom portalu, że to polscy sadownicy odczuwają każdego dnia skutki braku reakcji polskich władz na nadmierny, niekontrolowany import soku jabłkowego z Ukrainy. Cysterny z sokiem na ukraińskich numerach widać w okolicach przetwórni zlokalizowanych w Polsce. Żaden polski urząd w tym wydaje się niestety nie przeszkadza - mówi prezes ZSRP.
Jeżeli więc ktoś ma coś komuś zarzucać, to raczej to my- polscy sadownicy- odczuwamy negatywne skutki działań ukraińskich sadowników niż odwrotnie. - Także przez bierność naszych władz. Proponuję więc redaktorom portalu east-fruit milczenie, bo prawda jest po naszej stronie. Inną rzeczą jest kto z Polski podpowiada temu systematycznie atakującymi nas portalowi. Mam pewne przypuszczenia i może niedługo o nich napiszę. Komuś bardzo zależy, żeby osłabić naszą pozycję - podsumowuje Maliszewski.
Autor: Aneta Gwara-Tarczyńska
Źródło:/Sadyogrody.pl/ east-fruit.com.